fotografia w pobliżu

Fotografia w pobliżu

Dobre kadry mogą czekać na nas tuż obok naszego domu. Fotografia w pobliżu.

Wielu ludzi próbuje fotografować „piękne miejsca”, tak jak czynili to mistrzowie fotografii. Dla mniej wprawnych adeptów fotografii, organizowane są przez tych bardziej wprawnych specjalne wycieczki do parków narodowych lub, Kazimierza nad Wisłą.

Hasło „plener” brzmi: „zrobisz zdjęcia tak dobre jak mistrz”.

Jest w tym haśle tyle prawdy, ile w szklance wody do połowy pełnej lub do połowy pustej. Zależy jaką miarą optymizmu mierzyć przywiezione zdjęcia. Czy można zrobić tak samo urokliwe fotografie jak najwięksi mistrzowie? Ansel Adams w parku Yosemite czy Paweł Pierściński na Kielecczyźnie lub Stanisław Woś na Suwalszczyźnie? Jakiś produkt powstanie na pewno, ale czy będzie on czarował jak oryginalne zdjęcia wspomnianych mistrzów? Moim zdaniem, nie ma na to co liczyć, fotografia w pobliżu to było ich motto.

Sama zaczynałam od dalekich wyjazdów w góry po to, żeby fotografować. Nie mam żadnych zdjęć z początków mojej przygody z fotografią z miejsc, w których mieszkałam. Wydawały mi się szare, bure i nieciekawe. Wyjazd, odcięcie się od codziennych spraw, to było dla święto fotografowania. Wtedy chyba unosiłam się z pół metra nad ziemią, bo jak mawiał pewien doktor w czechosłowackim serialu, „…gdyby głupota mogła latać, byłabym gołębicą”.

Ta odświętna fotografia, mimo że wtedy przyniosła mi laury na Biennale Krajobrazu Polskiego i Biennale Fotografii Górskiej była z dzisiejszego punktu widzenia mocno przypadkowa.

Ot, trafiało się ślepej kurze ziarno. Długo trwało zanim zrozumiałam, że aby oddać ducha miejsca, trzeba w nim żyć. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że z wiekiem stałam się z natury mniej ruchliwa.

Małgorzata Mikołajczyk „W pobliżu”

W fotografii krajobrazowej trzeba powracać w dane miejsce wielokrotnie, by znaleźć idealny punkt, właściwy czas, najlepsze oświetlenie dla danego motywu. Adams zamieszkał w górach, Pierściński w Kielcach, Woś mieszkał w Suwałkach. Znali swoje tereny łowieckie na wylot. W galopie pojedynczego, wspólnego pleneru jest po prostu niemożliwym odczucie i oddanie ducha miejsca. Fotografuje się trochę na siłę. Nawet w niesprzyjającym oświetleniu, bo przecież trzeba iść dalej, a coś z pleneru wypada przywieźć… Plenery to raczej spotkanie towarzyskie. Prawdziwa fotografia krajobrazu wykuwa się w samotności, w absolutnym skupieniu na własnym odczuwaniu tego co przed oczyma.

Dziś mieszkam w Warszawie i choć dużo rzadziej, ale fotografuję nadal krajobraz. Moim teren łowieckim jest Lasek Bielański, 700 m od mojego łózka.

Małgorzata Mikołajczyk „W pobliżu”

Ostatnio uczyniłam krok następny. Sfotografowałam krajobraz wyobrażony. Co było motywem? Chwilowo nie to jest ważne. Ważne jakie emocje we mnie wzbudził świat realny. Byłam na rozgrzanej plaży, na kwitnącej łące i w kieleckim krajobrazie. A rzeczywistość była banalna, płot robót drogowych, 30 m od drzwi wejściowych.

Moim niedoścignionym mistrzem w poszukiwaniu motywów fotograficznych (niekoniecznie stricte krajobrazowych) wokół miejsca zamieszkania jest Josef Sudek. Kto go nie zna niech spojrzy na ten artykuł. Zamiast ruszać na wyprawę 700 km od domu warto się nastroić, jak instrument i rozejrzeć w najbliższym otoczeniu.

Fotografia w pobliżu – dobre kadry czekają na nas tuż obok naszego domu.

Małgorzata Mikołajczyk „W pobliżu”

Podobne wpisy