widzi mi się

Widzi mi się – książka o czytaniu fotografii

Kiedy przeglądam sieć pod kątem swoich dydaktycznych potrzeb (szukam inspiracji do zajęć), w 99,99% znajduję poradniki pod tytułem: jak zrobić najlepsze zdjęcia czegoś. I nie ma się na co zżymać. Widocznie taki jest popyt, skoro jest taka podaż. Może  nawet nadpodaż. Podobnie wygląda ta proporcja w wydawnictwach drukowanych. Na półkach stoją w rzędach albo poradniki, albo albumy, zwykle monograficzne. Rzadko spotkać można coś  proponującego spojrzenie z innej strony.  Taką „inną” propozycją jest książka „Widzi mi się” Rafała Milacha i Marty Szymańskiej.

Bo nie o „robieniu” zdjęć jest książka „Widzi mi się”, a o czytaniu. O czytaniu zdjęć, nie literatury.

Wydaje się rzeczą oczywistą, że każdy umie czytać obraz. Ba, do tego nie potrzeba tłumacza ani nauczyciela, bo przecież jaki jest koń każdy widzi. Tylko niewidomemu trzeba wytłumaczyć i pozwolić zbadać innymi zmysłami. A jednak sprawa nie jest taka prosta.

Zdjęcie może być znakiem, symbolem, zdaniem, esejem. W tym sensie jego wartość nie jest określona wyceną redakcji  jakiegoś pisma czy transakcyjną na aukcji. Jego wartość określa za każdym razem odbiorca, a ocena (i często cena) jest zależna od wiedzy, którą ten odbiorca posiadł. Prowadząc zajęcia ze studentami zagranicznymi przekonałam się, że nawet znaczenie koloru na zdjęciu zależy od tła kulturowego. Biel dla nas jest symbolem niewinności i radości – towarzyszy np. ślubom, komuniom, itd.  Dla hindusów jest kolorem żałoby!

Autorzy książki „Widzi mi się” proponują subiektywny rozbiór gramatyczny zdjęć z archiwum Fundacji Archeologii Fotografii. Na ich podstawie próbują zanalizować język fotografii. Proponują wiele wskazówek, jak czytać zdjęcia. Uświadamiają nam, jak wiele znaczeń pozostaje zwykle ukrytych.

Czy standardowy użytkownik fotografii sięgnie po tę książkę „Widzi mi się”?

Raczej nie. To jak w muzyce. Większość lubi disco polo. I nic się na to nie poradzi. „Użytkownik” muzyki wysokiej (taki co to nuci Mozarta i chadza do filharmonii) owszem zatańczy na weselu do tego co gra kapela, nawet bez obrzydzenia. Alkohol  robi swoje. W drugą stronę tak nie będzie. Ta relacja nie jest zwrotna. „Standardowy użytkownik” disco polo nie zdzierży muzyki klasycznej, zwłaszcza w samochodzie. Wiem z doświadczenia – każe (nawet nie poprosi) zmienić płytę.

Po co więc ta książka? Wzięła się chyba z ducha pozytywistycznego zapału nauczycieli fotografii i dla takowych zapaleńców została spisana. Tak ją odbieram jako wieloletni nauczyciel fotografii. Też szukam cały czas sposobu, żeby wytłumaczyć adeptom fotografii, że nie wystarczy ustawić czas, przysłonę odległość i naciskać spust migawki.  Trzeba jeszcze zastanowić się: po co. Dla kogoś, czy da siebie? Jakie znaczenie ma to co widzę, a jakie znaczenie będzie miało to co zostanie na fotografii dla potencjalnego odbiorcy. Czy to będzie komunikat naukowy (zdjęcia w miesięczniku Science też się zdarzają 🙂 )czy paplanie nastolatka. Czy dobre zdjęcie determinuje sprzęt + wiedza, czy przypadek?

 Autorzy zaproponowali system kolorowych znaków.

Określają kategorie fotograficzne i pozwalają spojrzeć na każde zdjęcie nieco inaczej.  Umieszczono je na skrzydełku okładki. Każda z kategorii jest wskazywana potem przy omawianych zdjęciach, jako propozycja do dyskusji. Moim zdaniem wielce udany pomysł. Jak piszą we wstępie: „Jedno zdjęcie może należeć do kilku kategorii naraz, a to która z nich wydaje się nam najważniejsza, zależy między innymi od naszej wiedzy, doświadczeń i wrażliwości.” Zachęcają do czytania pytaniem:

A Ty co widzisz?

widzi mi się

Moja reakcja na tę książkę mogła być tylko jedna: biorę sobie ją jako podpowiadacz do zajęć. A w zasadzie jako listek figowy do tego, co i tak robię. Mam nareszcie wydrukowany przykład, że inni też tak rozumują.

Szczególnie spodobał mi się rozdział: gest. Tyle możliwości dla twórczego działania. W odpowiedzi wykonałam  własny gest wobec fotografii. Zaprezentuje go w następnym wpisie. A kto zechce mnie zrozumieć, niech sięgnie wtedy po książkę… Zachęcam  do tego nie tylko nauczycieli fotografii.

widzi mi się

„Widzi mi się” Rafał Milach, Marta Szymańska

Wydawnictwo: Fundacja Archeologii Fotografii, 2018

Podobne wpisy