zdjecia w deszczu

Kap, kap, płyną zdjęcia w deszczu

W czasie deszczu dzieci się nudzą, a ja nie!

Fotograf pesymista powie, że nie idzie na zdjęcia, bo pada. Fotograf optymista idzie na zdjęcia w deszczu, bo leje. Optymista wie, że gdy pogoda jest piękna, to przyniesie do domu kolejną pocztówkę. Nuda. Natomiast gdy wyruszy w zawieruchę jest szansa, że wydarzy się coś pięknego. Pesymiście i tak nigdy nic nie wychodzi, więc nie warto się nim zajmować. Niech sobie narzeka, że nie ten aparat, nie ten obiektyw, nie ta pogoda… Z natury jestem optymistką. Mam nadzieję, że najlepsze zdjęcia są wciąż przede mną. I szukam ich właśnie wtedy, kiedy inni chowają się w domach.

Na niepogodę trzeba się jednak przygotować nie tylko pogodą ducha.

Wodoodporny i ciepły strój to podstawa. A jak zabezpieczyć aparat? No cóż, używam zawodowego sprzętu, a ten na deszcz jest odporny. Gdybym miała obiekcje czy moje ciągoty nie zaszkodzą sprzętowi kupiłabym rękaw-osłonę, jak do nurkowania, a przynajmniej założyłabym jakiś worek foliowy z gumką recepturką na obiektywie. Parasolka nie zdaje egzaminu na wietrze i tylko przeszkadza, nawet jak nie ma wiatru. Trzeba mieć ze sobą parę ściereczek irchowych do wycierania obiektywu zabezpieczonego przede wszystkim filtrem UV. Kiedy wybieram się na spacer w deszcz – idę tylko z jednym obiektywem na aparacie. Nie praktykuję wymieniania obiektywów w taką pogodę. Jeśli przychodzi mi pracować za pieniądze w takich warunkach (czyli zdjęcia być muszą) – po prostu zabieram 2 aparaty z różnymi obiektywami. I zawsze wtedy zakładam osłonę przeciwsłoneczną, która w tym wypadku powinna się nazywać przeciwdeszczowa. Tyle o sprawach technicznych.

zdjecia w deszczu

Fotografowanie krajobrazu oraz abstrakcji jest dla mnie rodzajem medytacji.

Cieszę się, że nikogo wokół mnie nie ma.  Mogę się skupić. Nikt mnie nie zagaduje. Naprawdę nie rozumiem tzw. plenerów krajobrazowych, gdzie grupa kilkunastu ludzi wzajemnie sobie przeszkadza zrobić dobre zdjęcie. A jak już komu coś wyjdzie, to inni mają podobne. Skupienie jest mi  potrzebne nie po to by ustawić właściwie pokrętła. Jest potrzebne do nakręcenia właściwej sprężyny w sobie. Nazwałabym to innym stanem uważności patrzenia, a co za tym idzie – lepszą czułością widzenia. Nagle objawiają się detale zwykle nie dostrzegalne. Wilgoć namurach potrafi wyczarować wzory i kolory. Niebo ma wtedy dziesiątki odcieni szarości, a jego kolor nabiera takiej głębi, że ho ho. Tylko trzeba pokonać ileś kilometrów, żeby znaleźć odpowiedni motyw, który zamknie moje emocje w kadrze.

 A jak już zaświeci słońce, to można iść pospać.

Podobne wpisy