Dwie nogi + trzy (albo jedna) – Statyw Benro Carbon Fiber FBAT15C+VX20 head 5 sections Trans

Po czym poznać zawodowca bez oglądania zrobionych przez niego zdjęć?

W swoim prawie 40 letnim „fotograficznym życiu” spotkałam się z różnymi odpowiedziami na tak postawione pytanie. Przeważnie jest to odpowiedź, że po tym, co wisi mu na szyi! Bardziej złośliwi odpowiadali, że po paseczku – co sprowadza się do tego samego, czyli marki aparatu.
Mnie samą spotkała jeszcze taka ocena (ze 20 lat temu): „Nie wyglądasz jak zawodowy fotograf, bo nie masz specjalnej kamizelki!”…. Fakt, w przeciwieństwie do moich kolegów po fachu, nigdy kamizelki na filtry i zapasowe filmy nie miałam.
Teraz, gdy wszyscy jesteśmy fotografami. Człowieka, który poważnie traktuje swoje zajęcie, poznaję po…. statywie przymocowanym do plecaka. Jeśli byłby to Benro Carbon Fiber FBAT15C+VX20 head 5 sections Trans, to powiedziałabym, że spotkałam kogoś z rodziny – takiego fotograficznego brata. Dlaczego? Bo wskoczył w takie same buty, w jakich i ja chodzę.

Statywów mamy w sklepach teraz setki – do wyboru, do koloru. Mamy problem podobny do tego, przed jakim stoimy kupując aparat. Co wybrać?
Może odpowiedź na to pytanie pomoże komuś w jego wyborze.

Świadomość celu

Niby wiadomo, do czego służy statyw – do ustawienia na nim aparatu, gdy potrzebujemy pracować na dłuższych czasach. Przed zakupem trzeba jednak rozstrzygnąć, czy będziemy go nosić w teren, czy będzie on użytkowany tylko w miejscu stacjonowania. Statyw powinien swoje ważyć, bo inaczej nie utrzyma stabilnie aparatu. Będą się przenosić drgania, nawet od uruchomienia migawki samowyzwalaczem. Zdjęcie i tak będzie poruszone. Dzięki większej masie statywu drgania są szybciej tłumione.

Pierwsze zdjęcie – ISO 200; f/22; 1/4 s; drugie – ISO 200; f/22: 1 s

Uwaga na marginesie dla tych, którzy się chwalą, że robią ostre zdjęcia z ręki na 1/15 sekundy, a nawet 1/8 s: nie macie ostrych zdjęć, tylko niedokładnie je obejrzeliście, zazwyczaj w niedostatecznym powiększeniu.

Wracając do wagi statywu. Najcięższe są studyjne, kolumnowe. Jeżdżą na kółkach i mają po 30 kg, ale dźwigają aparaty wielkoformatowe.
Półka niżej, to dla tych którzy używają aparatów średnioformatowych, szczególnie z teleobiektywami – coś około 10 kg. Pamiętam spotkanie (jakieś 30 lat temu) ze śp. Wiktorem Wołkowem, który zabrał mnie na swoje fotograficzne łowisko. Wtedy właśnie pierwszy raz zobaczyłam jego statyw – starego drewnianego grata, na którym stawiał Pentacon Six-a. Do tego dokładał obiektyw 1000 mm (jakieś stare ruskie szkło). I to targał ze sobą na ptaki. To od niego dowiedziałam się, że taki ciężar być musi, żeby mieć ostre zdjęcia. No tak, ale Wiktor to był kawał chłopa….
Ja ważę tylko 55 kg, mierzę 160 cm i mam swoje lata… Do dźwigania się nie nadaję.

Ze średniego formatu mam już tylko aparat Mamiya C330. Statyw pod nim dał radę bez problemu.

Następna niższa półka wagowa, to statywy pod lustrzanki. Przez ostanie 15 lat używałam średniego rozmiaru statywu Manfrotto. Sprawował się dobrze i w studio, i w terenie. Jego zaletą jest głowica z takimi wielkimi uchwytami, dzięki czemu daje się łatwo ustawiać pion-poziom nawet w grubych rękawicach. Waży jednak 2,5 kg (jest stalowy). Ale się zestarzałam (razem z nim) i musiałam zmienić narzędzie na poręczniejsze. Czytaj – lżejsze.

Stary statyw nadal jest sprawny, więc zostanie na służbie w domu. Szukałam zatem statywu podróżnego, pod lustrzankę, lub bezlusterkowca, z którym dam radę chodzić godzinami. Takiego, który po złożeniu da się przyczepić do plecaka i nie trzeba go nosić w rękach.
Wybrałam statyw Benro Carbon Fiber FBAT15C+VX20 head 5 sections Trans. Przedstawiam mój tok rozumowania przy jego wyborze.

Rozmiar

Im wyższy – tym lepszy? Nieprawda. Rzeczywiście, czasami potrzebne jest spojrzenie z góry. W studiu, mogę zawsze wleźć na drabinkę, żeby zobaczyć co tam mam w celowniku, choć dziś robiąc zdjęcia produktowe, to raczej podglądam je bezpośrednio na komputerze, a nie w celowniku. W terenie za wysoki statyw na nic mi się nie przyda (drabiny nosić nie będę), a każde 10 cm dłuższego statywu to dodatkowa waga. Wybrałam więc statyw średni z najnowszej serii BAT firmy Benro. Wysokość maksymalna 169 cm, a bez wyciągania kolumny 130,5. W sam raz do mojego wzrostu. Waga – 1, 47 kg. To o kilogram mniej, niż waży mój staruszek. To dzięki temu, że nogi ma z włókna węglowego, a nie ze stali. Ze stali jest tylko głowica.

Zapowiadany udźwig: 14 kg. Hmm, nie będę tego sprawdzać, bo to brzmi jak dane technologiczne z prób zmęczeniowych materiału. Mam co prawda wielkoformatowe Toyo (ważące ok. 8 kg), ale nie wyobrażam sobie postawienia go na tym statywie. Bo postawić to jedno, a móc regulować położenie pod takim ciężarem, to drugie. Sprawdzę po prostu, czy pod najcięższą lustrzanką z najdłuższym obiektywem da radę zrobić ostre zdjęcia z palca.

Statyw składa się z 5 sekcji, dzięki czemu po złożeniu ma tylko 46 długości i mieści się akurat w kieszeni bocznej mojego plecaka.

Głowica

Ooo, tu się pojawiają wątpliwości, czy na pewno dobrze wybieram. Ale jak się coś widzi tylko na obrazku, to trudno stwierdzić, czy sprzęt się sprawdzi w realu, czy nie.
Obawiałam się tych małych pokręteł, ale i tego, czy sama głowica kulowa będzie trzymać.

Stopka ma dobre mocowanie – na motylek. Do szału doprowadzają mnie statywy, w których do przykręcania stopki trzeba mieć monetę. Jeszcze gorsze są tylko statywy bez szybkozłączki.
W praniu wyszło, że nie jestem w stanie włożyć aparatu z zamocowaną szybkozłączką do statywu bez przeczytania instrukcji obsługi! Zastosowano tam podwójne zabezpieczenie przed przypadkowym odpadnięciem aparatu. Po prostu nie da się go założyć bez zabezpieczenia. Trzeba dwukrotnie powtórzyć manewr z odciąganiem pokrętła i jego przekręceniem. W drugą stronę – to samo.

Co do wielkości pokręteł, to w rękawicach narciarskich nie dałam rady. W rękawiczkach polarowych – już tak. Oczywiście najwygodniej jest bez :-).
Środkową kolumnę można szybko odwrócić bez konieczności zdejmowania jej ze statywu, co umożliwia fotografowanie na niskim poziomie.
Jest też znane rozwiązanie z głowic video – blokada paningu. Z możliwości panningu będę korzystać na pewno przy robieniu panoram.

Głowica w tym modelu nie jest łamana. Dla mnie to istotna wada, bo zdarza się, że fotografuję coś leżącego na podłożu, prostopadle do niego. Ale nie można mieć wszystkiego przy tej wadze i rozmiarze. Coś za coś.

Monopod

Statyw ten jest rozbieralny i można go przekształcić w monopod o wysokości maksymalnej 169 cm. Raczej ciekawostka. Wolę jednak mieć trzy nogi niż jedną.

Drobiazgi w Benro Carbon Fiber FBAT15C+VX20 head 5 sections Trans

Mój stary statyw miał nogi na zapinki. Docisk regulowany był za pomocą śrub. Skutek? Z czasem zapinki zrobiły się za luźne. Kolega tak dokręcił śruby, że teraz bolą palce przy ich odpinaniu. Ciężko precyzyjnie to wyregulować.
W statywie Benro Carbon Fiber FBAT15C+VX20 head 5 sections Trans blokada kolejnych wysuwanych sekcji polega na przekręcaniu karbowanej opaski. Działa. Na plus zapiszę, że dla tych co mają zawsze problem z prawo – lewo jest wydrukowana ikonka kierunku zamknięcia i otwarcia zamka. Jest wyczuwany łatwo skok, kiedy zatrzask łapie albo puszcza, więc wykluczone jest zjeżdżanie na nodze, co mi się zdarzał w starym statywie.

Statyw Benro Carbon Fiber FBAT15C+VX20 head 5 sections Trans ma wymienne końcówki. Można mu założyć takie buty, jakie są potrzebne do okoliczności fotografowania. W mieszkaniu wkręcamy końcówki gumowe, a w plener – stalowe. Parkiet nie zostanie porysowany, a i w terenie (nawet na lodzie) będziemy stabilni.

Jak w większości dobrych statywów, w głowicy ma też zamontowaną poziomnicę.

W zestawie zakupowym jest też elegancki pokrowiec, dla tych którzy latają samolotem ze statywami. Luzem, kiedyś nie chcieli mi przyjąć na bagaż.

Sama radość

Ucieszyłam, że akurat pasuje rozmiarem do plecaka i nie będę zaczepiać o gałęzie.

Statyw Benro Carbon Fiber FBAT15C VX20 head 5 sections Trans

Rozkłada się szybko i poręcznie. Ma sprytną regulację kątów rozwarcia. Po rozkminieniu sposobu wkładania złączki, zakładanie aparatu nie jest kłopotliwe, choć nie tak szybkie jak w starym statywie. Za to znalezienie kadru na głowicy kulowej jest znacznie szybsze niż w starym statywie, gdzie każą z płaszczyzn regulowałam oddzielnie.

W najcięższym zestawie jaki posiadam: Nikon 800E i ciężki jak nie wiem co zoom Nikkor 70-200mm f/2.8 (razem coś około 2,5 kg.), statyw zachowuje się bez zarzutu przy wyciągniętych maksymalnie nogach i schowanej głowicy.
Po wyciągnięciu maksymalnym głowicy zauważyłam jednak pojawienie się drobnych drgań przy fotografowaniu z palca. Nie widziałam tego w trakcie pracy. Zobaczyłam w powiększeniu 100% na komputerze. Zdjęcie było ciut zerwane, poruszone. Przy fotografowaniu z samowyzwalacza problemu nie ma.

Teraz tylko pozostaje kombinować, do czego tego sprzętu używać, by bez sensu nie leżał w pokrowcu.

W zasadzie, poza reportażem, statyw przydaje się zawsze. Nie jest dla leniwych, bo trzeba składać i rozkładać. Ale może dzięki temu, dwa razy się zastanawiam, czy warto dany motyw uwieczniać, czy nie. Bo może szkoda energii. Zamiast strzelać 10 klatek, próbując który kadr jest lepszy, lepiej przyjrzeć się mu na statywie i zrobić tylko jedno zdjęcie.

Nie wyobrażam sobie zdjęć zdjęć wnętrz lub architektury bez statywu. Niby mogę wrzucić ISO 3200 i pracować z ręki, ale zwykle potem nie daję rady wyprostować krzywizn w obrazie. Zawsze coś przycinam albo skrzywiam. Takie strzały traktuję jako zdjęcia próbne. Jeśli to coś ma w sobie potencjał to przestawiam się na niższą czułość, rozkładam statyw i studiuję kompozycję, walcząc czasami o milimetry w obrazie. Bo to jest podstawowy środek wyrazu w fotograficznym języku.

Potem już tylko pozostaje wybrać sposób zapisu: pojedyncza klatka czy HDR. Czasami seria z przeznaczeniem na GIFa.

W domu też można wyprawiać się ze statywem na wyprawy fotograficzne – statyw stoi, a my malujemy światłem: błyskowym albo latarkami z komórek.

Dla tych, którzy lubią fotografować kwiatki inne cuda natury w rozmiarze makro, polecam metodę stackingu powiększania głębi ostrości. Aparat musi być na statywie. Robimy kolejne klatki nie zmieniając położenia aparatu, a jedynie zmieniając położenie punktu ostrości. Potem łączymy je w jedno zdjęcie przy pomocy Photoshopa. Zimą ciężko o ładny kwiatek, wiec dla ilustracji zrobiłam tą metodą zdjęcie płyty CD, łącząc 10 zdjęć. W sumie wygląda nieźle mimo, że do oświetlania, jak widać, użyłam tylko lampki nocnej.

Koniec końców, jak już bardzo się nudzimy, a jest za zimno na wyjście w plener, zawsze można zająć się zrobieniem sobie selfie na Insta lub FB. Do tego statyw też się przyda.

Podobne wpisy