Leica M-D – jak zostałem jasnowidzem
Firma Leica zaprezentowała nowy model, Leica M-D. Aparat cyfrowy bez tylnego ekranu – wyświetlacza! Jak fotografować…?
Jakiś czas temu pisałem o aparacie fotograficznym Leica M typ 262 w kontekście powrotu do klasycznych rozwiązań z epoki „analogowej”. Moje przepowiednie się zmaterializowały, jest Leica M-D!
Posłużę się tu cytatem ze strony producenta, staram się tego nie robić, ale to wyjątek.
Leica, jak żadna inna firma produkująca aparaty, jest skupiona na „Das Wesentliche” – samej esencji fotografii. Rezultatem takiego podejścia jest Leica M-D: aparat, który daje dostęp do samej idei fotografowania. Aparat, który oferuje tylko to, co jest niezbędne i w pełni reprezentuje sztukę posługiwania się cyfrowym dalmierzem.
Fotografia w najczystszej postaci. Prostota formy. Fotografowie, którzy używali Leiki M-D po raz pierwszy instynktownie i intuicyjnie wiedzieli jak się nim posługiwać. Ten wyjątkowy aparat składa się wyłącznie z tego co niezbędne. Leica M-D daje niesamowitą wolność i umożliwia pełne skupienie i rejestrowanie decydującego momentu za każdym razem.
Udało mi się dostać na warsztaty Leica Warsaw Days organizowane przez warszawski Leica Store. Uczestniczyłem tylko części drugiej, praktycznej. Chciałem bezpośrednio zapoznać się z nowym modelem Leica M-D i wreszcie zrobić zdjęcia modelem Leica M Monochrome. O ile z drugi planem nie było problemu to część pierwsza nie była akurat dostępna. Na warsztatach przekonałem się dlaczego. Dla wielu fotografujących, wychowanych na podglądzie „live view”, brak wyświetlacza jest barierą nie do pokonania w fotografowaniu 🙂
Bez „live view” nie można fotografować?
Moje wrażenia z kontaktu z Leica M Monochrom i zdjęciami zrobionymi tym modelem. Dziwne i ciekawe jednocześnie?
Generalnie fotografowanie Leicą M jest specyficzne. Aparaty te wymagają od fotografa głównie pokory i wiedzy. Wiedzy o np. podstawach optyki, która do fotografowania telefonem jest niepotrzebna. Nie można wejść z ulicy, wziąć, włączyć i robić zdjęcia. Nic z tego nie wyjdzie. Tak było w moim przypadku. 30 minut czy godzina nie wystarczy. Rozmawiając z Michałem Mąsiorem dowiedziałem się, że tak jest ze wszystkimi, którzy fotografują Leicą M. Zabrzmi to dziwnie, ale z tym aparatem najpierw trzeba pobyć, a dopiero później fotografować? Ciekawe ile czasu ja bym potrzebował?
Pliki cyfrowe są zupełnie inne od tych do których się przyzwyczailiśmy. Są surowe i po zaimportowaniu do np. Lightrooma wyglądają na nieudane. Nie ma poszczególnych kanałów barwnych, nie możemy manipulować saturacją czy jasnością. Moduł HSL nie działa. Tylko szarość. Trochę jak z negatywem czarno – białym, gdzie końcowy efekt uzyskiwaliśmy pod powiększalnikiem, a nie w aparacie.
Surowy podgląd pliku z Leica M Monochrome w Lightroomie.
Optyka, to jest niepodważalne. Co i kto by nie mówił obiektywy Leica są bezkonkurencyjne. Leica M Monochrome, której używałem, miała klasyczny, ze średniej półki Leica, obiektyw Summicron-M 28mm f/2 asph. Dla mnie to magia by na pełnym otworze przysłony była głębia ostrości, a to co miało być ostre jest ostre. Wiele osób chcąc oszczędzić, całkiem dużo, kupuje Sony A7-RII, a do niej obiektywy Leica. To musi potwierdzać tę jakość.
Jak zawsze ekipa Leica Store zapewniła fachowe wsparcie. Każdy z uczestników mógł bez problemu wypożyczyć aparat Leica. Dostępna była większość modeli producenta. Zaczynając od kompaktowego Leica D-Lux i Leica X. Kilka modeli Leica M oraz zaczynającą swoją „kultowość” Leica Q, a kończąc na lustrzankach Leica S i Leica SL.
Leica X czeka na pierwsze zdjęcia.
Warsztaty składały się z dwóch części. Fotograficznej, prowadzonej przez Michała Mąsiora i filmowej, reżyserowanej i filmowanej przez Piotra Żurawskiego.
Michał Massa Mąsior w trakcie omawiania zdjęć.
Obaj prowadzący, biorąc pod uwagę surowość i spontaniczność miejsca zrobili swoje idealnie. Rzeczowo i obiektywnie opowiedzili i pokazali co można, a czego nie można zrobić przy użyciu sprzętu Leica. Np. różnicę miedzy modelami lustrzanek Leica S 06 i Leica S 07 czy jakość nowych obiektywów filmowych Leica Summilux-C.
Było miło i się skończyło. Czekam na następne Leicowe okazje.