Sigma fp L – jak ugryźć 60 mln by fotografować?
Sigma Fp L i Hollywood? To moja parafraza tytułu hollywódzkiej produkcji pt. „Jak ugryźć 10 mln”. Taka lekka, kryminalna komedia z Brusem Willisem, polecam na święta zamiast Kevina :-).
A co film ma do Sigmy fp L? Bezpośrednio nic, aparat nie pojawia się na planie, jak np. Leica Q2 w „No Time to Die”. Tytułem nawiązuję do tezy filmu. Co by tu zrobić by ukraść w taki sposób, aby okradziony nas nie ścigał? Z Sigmą jest podobnie. Kupujemy ją do zdjęć i co dalej, gdy okazuje się, że nie jest to aparat fotograficzny?
Pierwotnie miało być – „Sigma fp L – brzydkie kaczątko fotografii”?
Taki tytuł wymyśliłem zaczynając interesować się tym aparatem. Trochę w ciemno, trochę po poczytaniu informacji producenta. Ale jak to zawsze w życiu bywa, praktyka, kino i rzeczywistość potrafi diametralnie zmienić punkt widzenia…
Założyłem, że jest to aparat fotograficzny… Jeden z kilku dostępnych na rynku „aparatów modułowych”. Teza dość naturalna, ale gdy zacząłem robić zdjęcia okazało się, że tym razem to absolutnie inna konstrukcja. Urządzenie zapisujące obraz zaprojektowane całkowicie inaczej niż znane nam aparaty fotograficzne. Dlatego nie jest to aparat fotograficzny!
Sigma fp L to moduł rejestrujący obraz jako kamera filmowa, do tego został zaprojektowany i kropka. Do umieszczenia w „klatce” i do podłączenia zewnętrznych akcesoriów. Sam może być również zewnętrznym akcesorium do większych kamer i pracować np. jako „wizjer reżyserski”. Może symulować aż 13 kamer filmowych. W filmowych zastosowaniach sprawuje się doskonale.
Dlaczego nie jest aparatem fotograficznym? Nie ma ergonomii aparatu fotograficznego.
Od początków istnienia małoobrazkowych aparatów fotograficznych dalmierzowych, a później lustrzanek jednoobiektywowych, przyjęto pewne założenia użytkowania. Wszystkie podstawowe ustawienia takie jak naciąg migawki, włączanie i wyłączanie aparatu odbywa się jedną dłonią, właściwie tylko dwoma palcami. Spust migawki jest pod palcem wskazującym, a pod kciukiem jakieś kółko zmiany ustawień? Gdy pojawiły się konstrukcje bezusterkowe i mogły również filmować, konstruktorzy dodali przycisk „rec” też gdzieś w zasięgu kciuka. Dziś nazywamy to „user friendly”.
Jeszcze jedna rzecz. Sigma fp L nie ma „piramidki” w której kiedyś były pryzmaty, a teraz są wizjery. Przez brak takiego szczegółu wiele osób uważa, że „to nie jest aparat”! Taka socjologiczna sprawa. Ale dzięki temu może być nazywany „najmniejszym i najlżejszym bezlusterkowy aparatem z pełnoklatkową matrycą o rozdzielczości 61 Mpix”. I taki jest.

By włączyć aparat lub przestawić tryb film – zdjęcia, potrzebna jest druga ręka.
Oba przełączniki są na górze i nie ma możliwości fizycznej uruchomić aparat jedną ręką. Pod kciukiem natomiast znajduje się główne kółko ustawień i w przeciwieństwie do ciężko działających przełączników „power” i „cine/still” ma się wrażenie, że wystarczy dmuchnąć, a się przestawi. Robiąc zdjęcia w rękawiczkach zawsze coś przestawiałem i bardzo na to trzeba uważać. Denerwuje jak diabli!
Sam „moduł” jest bardzo mały i bardzo dobrze wykonany, nic nie trzeszczy, nie odstaje. Lity, uszczelniony korpus magnezowy z pasywnym chłodzeniem matrycy – ta perforacja dookoła wyświetlacza. Bardzo praktyczne rozwiązanie.



Jako osprzęt możemy założyć dwa gripy, mniejszy, ten na zdjęciach i większy, klasyczną „L-kę”. Ale w moich dłoniach i w rękawiczkach mniejszy grip utrudniał pracę. Miałem trudności by trafić w dość duży, jak na tak mały aparat, przycisk migawki. Tak jest zaprojektowany. Jeżeli jednak głównie filmujecie i tylko czasami robicie zdjęcia, musicie uważać z na konstrukcje klatki, którą dla wygody założycie na kamerę. Potrafi zasłaniać spust!
Cały dodatkowy osprzęt, łącznie z paskiem, jest dokręcany mocnymi śrubami. Oryginalnie i praktyczne.

Obiektywy z mocowaniem „L”, to wartość sama w sobie.
Do wyboru mamy kilkadziesiąt modeli. Zarówno fotograficznych jak i czysto filmowych. Dodatkowo możemy użyć adaptera L – M lub L – R i zyskujemy kolejne kilkadziesiąt obiektywów. Manualnych Leica M, Zeiss ZM czy Voigtlander oraz Leica R. W sumie, to chyba obecnie najbardziej rozbudowany system optyczny na rynku?

By ułatwić sobie fotografowanie użyj zewnętrznego wizjera EVF-11.
Śmiem twierdzić, że jakością wyświetlania jest zbliżony do wizjerów z apartów Leica Q2, Leica Q2 Monochrom czy Leica SL2-s. Nie jestem pewny, ale może to nawet ten sam wizjer 3,68 mln pikseli? Dla osób noszących okulary do czytania wizjer to wymóg konieczny. Jest dużo wygodniej i widać dużo więcej jak na wyświetlaczu, np. w słoneczne dni. I nie wiem dlaczego żaden z producentów nie wymyślił jeszcze regulacji dioptrii wyświetlacza? A coś takiego bardzo ułatwiło by pracę nie tylko Sigmą. Ustawić na wyświetlaczu ostrość manualnie przy +1,5 dioptrii to już wyczyn! W najnowszym Hasselbladdzie X2D jest już cyfrowa regulacja wizjera.
Niestety, podłączenie wizjera zewnętrznego bardzo wydłuża cały zestaw. Tracimy, powiedzmy, proporcje aparatu fotograficznego. Na szyi wisi nam jamnik. I trzeba się przyzwyczaić do patrzenia zupełnie z boku – dziwne uczucie.

Budowa lub samo oprogramowanie nie pozwala na automatyczne przełączanie podglądu „live” z wizjera na wyświetlacz? Automatyczne przełączanie działa tylko w trybie „play”. Dziwne to i bardzo niewygodne. Za każdym razem trzeba drugą ręką przełączać tryb wizjera „LCD/EVF”.
Fotografowałem oryginalnym obiektywem Sigma 90/2.8 DG DN i obiektywem Leica Summarit 75/2.5 przy pomocy oryginalnego adaptera Leica. Producent chwali się w materiałach prasowych -„Hybrydowy Autofocus. Nigdy nie przegapisz okazji”. Cóż, ja kilka przegapiłem…
Ostrzenie manualne tylko z wizjerem, i trzeba uważać na backfocus stosując manualne obiektywy, u mnie się pojawiał.


60 mln w matrycy robi wrażenie, podobno to taki sam sensor jak w Sony 7 IVR i Leice M-11? Dużo szczegółów i bardzo sprawnie działający automatyczny balans bieli. Ale jak zawsze w przypadku pikseli upchanych na małej powierzchni, ISO maksymalnie powinniście ustawiać na 1600 – 3200. Wyżej już pojawia się zbyt dużo śmieci, a obraz robi się brzydki.
Kolejny raz napiszę, 24 mln. pikseli to wartość absolutnie wystarczająca do większości zastosowań fotograficznych. Filmowych również!


Dla kogo jest Sigma fp L gdy już ugryzie się 60 mln.?
Na pewno dla zaawansowanego filmowca. To bez dwóch zdań!
Dla filmowca – fotografa, który robi zdjęcia i przy okazji krótkie wideo – absolutnie nie. Walka ze sprzętem pochłonie większą część czasu pracy, a jakość nie zrekompensuje tego.
Dla fotografa. Ale tylko takiego, który ma dużo czasu. Fotografuje na niskich czułościach. Krajobrazy, portrety? Tu szczegółowość pliku, uwaga – z dobrego obiektywu, absolutnie zrobi robotę.
Sigma 90/2.8 DG DN


Leica Summarit 75/2.5



Na koniec wisienka – za około 10 000 PLN kupujemy 60 mln pikseli z opcją obiektywów Leica czy Art Sigmy! Czy warto to sami już oceńcie?
A w przygotowaniu recenzji pomogli jak zawsze pomocni – Dobrzy Ludzie z „6×7 fotografia profesjonalna” oraz „Sigma Polska”!